Festiwal radości - Katolicy na ulicy

Kamienie milowe  Freak Fraka


Dzień przed 
Pruję przez ćwierć Polski wypakowanym w gadżety vanem, aby zdążyć na taneczną próbę z młodymi wolontariuszami. Ruch przedświąteczny w tym dniu nie sprzyjał rozwijaniu wielkich prędkości. Bogu dzięki udało się bezpiecznie dojechać i wbiec z impetem pod wielką scenę na Człuchowskim Rynku. Widząc zdezorientowane twarze młodych ludzi gotowych jutro zadeptać ze mną festiwalową scenę, zaniechałem mojego skrupulatnie ułożonego planu poszczególnych układów tanecznych. Ciekawość na poznanie całej drużyny animatorów zwyciężyła. Klika zabaw teambuildingowych pomogło nam zdobyć wzajemne zaufanie. W ferworze treningu (strzelanie psikaczami, crash testy mega płócien i zamiatanie chustkami) pojawił  się nasz Archanioł Przedsięwzięcia ks. Krystian z przenośnym głośnikiem. Jego uśmiech i błysk w oku przypomniały mi o początkach naszej znajomości, kiedy to godzinami konsultowaliśmy przez telefon scenariusz I edycji festiwalu. W trakcie próby tańców podglądałem to, co dzieje się wokół sceny i nie mogłem pojąć skąd tylu chętnych do pomocy i co łączy te dziesiątki osób przygotowujących festiwal na klika miesięcy przed jego rozpoczęciem? Ta werwa, determinacja i wzajemny szacunek do siebie w mieście 4 wyznań, był dla mnie nie pojęty. To pewnie dlatego po raz kolejny tam przyjechałem, aby poczuć tą synergię i siłę współtworzenia dla innych. 
Wyzwaniem osobistym stał się dla mnie układ taneczny na zamówienie organizatora: 
"Sebastian, a czy masz nowy taniec do tematu tegorocznej edycji #NIEBO NIEŚCIE?" 
"Jasne, że będę miał..." odpowiedziałem pewny siebie, albo raczej udając pewnego,
bo wiedziałem, że czekają mnie wieczorne wygibasy przed lustrem. 


Po wyborze piosenki Mietka Szcześniaka pozostało już tylko dodać kilka ruchów pasujących do mambowego rytmu. Często przy projektowaniu nowych układów tanecznych rozrysowuję na kartkach poszczególne takty. Tańczę przed lustrem... kreślę... znowu tańczę... zmieniam... znowu tańczę ... i idę na spacer. Próba generalna po powrocie pozwala ostatecznie zdecydować czy układ jest dynamiczny, nie za skomplikowany i w miarę spójny z treścią utworu. Udało się, byłem już przygotowany. Kwestie konferansjerki obczaiłem kilka dni wcześniej, śledząc wywiady, opinie i odpowiadając sobie na pytania typu: "Co chciałbym usłyszeć od kolesia ze sceny, gdybym przypadkiem przechodził obok".

Festiwal 
Adrenalina buzuje. Próba generalna  chóru pod troskliwym okiem Gabi Gąsior dobiega końca. Jeszcze tylko próba spektaklu pełnych wyobraźni ruchowej uczniów szkoły Piano i zaczynamy. 


Program rozpoczynający się o godz 18:00 przedstawiał się tak:
  • Otwarcie Festiwalu: Ks. Biskup Ryszard Kasyna 
  • Polonez - taniec zwycięstwa 
  • Łamanie chlebem - zawiązanie wspólnoty 
  • Dziękujemy darczyńcom, sponsorom, partnerom 
  • Tańce integracyjne
    • Jest Jeden Świat
    • Tak to tak
    • Tak Tak Panie
    • Spryskiwacze do ludzi
    • Animacje z płótnami 
  • Podziękowania cd
  • Świadectwo 
  • Tańce integracyjne
  • Spektakl Baletowy 
  • Przypomnienie o spowiedzi, modlitwie wstawienniczej i stoiskach
  • Tańce integracyjne
    • Jest Jeden Świat 
    • Cest La Vie
    • Góry do Góry 
    • Wyrzut balonów 
  • Koncert „NIE-BO”
  • Świadectwo 
  • Adoracja 
  • Podziękowania
Czekały mnie 4 intensywne sety taneczne przeplatane zapowiedziami, komentarzami i informacjami. 
Może brzmieć ryzykownie i mało realnie. Dla mnie jednak jest to wymarzony żywioł, kiedy na pełnym gazie, nabuzowany endorfinami zwrotnymi od kilkutysięcznej publiczności mogę nawiązać relację werbalną. Poprzedzające przygotowania i mocna świadomość po co tu jestem, rozwiązuje język, a pomysły uderzają do głowy jak ciosy topowego boksera. 



Wszystko szło pomyślnie, aż do pewnego momentu. Powtarzające się błyski i grzmoty tuż za sceną jawiły perspektywę przerwania festiwalu. Po kilku minutach niepewności ... lunęło jak z cebra. Intensywny deszcz przegonił większość uczestników, a pod sceną pozostała garstka nieustraszonych z parasolami. Przez dobrą chwilę zmagałem się z odpowiedzią na pytanie: "co dalej?" Straciliśmy kilkutysięczną widownię w parę minut. Deszcz na szczęście ustał. A widownia powróciła ze zdwojoną liczebnością i siłą. Najlepszym schronieniem okazał się otwarty kościół na przeciwko sceny. To ciekawe jak Bóg wybrał sobie wiernych na spotkanie, tzn. pozwolił się zebrać pod sceną, wspólnie napełnić radosną atmosferą, a następnie przywitać się z nimi na nowo w ... konfesjonale. Tego dnia padł chyba rekord spowiedzi świętych. 


Sceniczne animacje i tańce przygotowały widzów na koncert, na którego wspomnienie mam już ciary na plecach. Na scenie wystąpił 50 osobowy chór pod dyrekcją Gabi Gąsior oraz Anna Szarmach, Olga Szomańska, Adam Krylik, Heres i inni. Te nazwiska są powodem mojego wielkiego sentymentu. 


Pozaziemskie wykonanie przez rozpoznawalne głosy w połączeniu z chórem ładowały mnie rozpierającą radością w połączeniu ze wzruszeniem, wdzięcznością ... Tego dnia znacznie zwiększyłem swój osobisty licznik skali uczuć. 


Kolejny Katolicki Festiwal Radości trafia na górną półkę doświadczeń wodzirejskich. 




Chwała Panu!

Sebastian Petit 


reportaż Katolicy na Ulicy 2019