Jak zorganizować ślub i wesele w 3 miesiące?

Standardowy scenariusz wygląda mniej więcej tak: znaleźliście wymarzoną salę i zostawiacie sobie pół roku, rok albo dwa na zorganizowanie tej jedynej imprezy. Chcecie by wszystko wyszło idealnie, dlatego musicie mieć czas na dokładne wyreżyserowanie całej atmosfery. Na naszym przykładzie opowiemy Wam jak przy odrobinie szczęścia udało nam się zorganizować wymarzone wesele w niecałe trzy miesiące. 
Zaręczyliśmy się w połowie lipca. W powietrzu amory, w brzuchu motyle a my już myślimy jak to byłoby fajnie pobrać się do końca roku. Wieść o naszym szczęściu pojechaliśmy przekazać rodzicom. Przy okazji i chwili wolnego czasu postanowiliśmy rozejrzeć się po okolicy w poszukiwaniu sali. W efekcie przeznaczyliśmy na to 2 weekendy. Jesteśmy ludźmi lasu więc z góry wiedzieliśmy, że w naszym przypadku sale glamour odpadają. Skupiliśmy się na poszukiwaniu stodoły. Z obiektu na obiekt byliśmy coraz bardziej zrezygnowani i nasze nastawienie przestawało być entuzjastyczne. Długie terminy oczekiwania, ceny z kosmosu i do tego brak miejsc hotelowych, których my potrzebowaliśmy całkiem sporo. Sfrustrowani w drodze powrotnej zjechaliśmy do przydrożnego zajazdu na wsi. W głębi całego kompleksu, pod samym lasem stała nasza wyśniona stodoła. Po głębszej analizie i rozmowach z menagerem obiektu okazało się, że to świeży budynek nie oddany do użytku. Najbliższy możliwy termin to drugi października tego roku.
Lawina ruszyła. Zanim podjęliśmy decyzję musieliśmy się zorientować jak wyglądają terminy fotografa i DJ. Z tego co obiło nam się o uszy to dwie (zaraz po parze młodej) najważniejsze osoby na weselu. Rozdzwoniły się telefony. Pierwszy telefon do fotografa, jakie masz terminy? W tym roku tylko drugi października reszta zajęta. Odhaczony. Kolejna misja znaleźć odpowiedniego DJ. Na nasze szczęście rok temu byliśmy u przyjaciół na weselu, które prowadził przedstawiciel Dolnośląskiego Bractwa Wodzirejów Freak Frak. Wiedzieliśmy, że to będzie strzał w dziesiątkę i chcieliśmy nawiązać z Nimi współpracę. Wysłaliśmy maila z pytaniem o drugiego października. Tak, ten termin wchodzi w grę. Kolejny odhaczony.
W połowie sierpnia mieliśmy sale, fotografa i wodzireja. Ale co dalej? Po pierwsze określić styl całego przedsięwzięcia. U nas padło na boho, rustykalny. Wyciągnęliśmy dużą kartkę papieru i zaczęliśmy tworzyć listę rzeczy do zrobienia przed weselem. Dopiero wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że porwaliśmy się z motyką na słońce. Do końca września czekała nas masa pracy, jeżdżenia i załatwiania.
Suknia ślubna – wybór tej jedynej nie jest w cale taki łatwy. Nie jednej Pani Młodej spędza sen z powiek. W moim przypadku musiałam się nieco pospieszyć, więc szycie odpadało. Kupowanie sukienki przez internet na forach i przerabianie? Na to też miałam za mało czasu. Pozostało mi kupić w salonie. Zjeździłam duże miasta, odwiedziłam polecane przez koleżanki salony sukien ślubnych, a i tak tą najpiękniejszą znalazłam w małym atelier w mojej rodzinnej miejscowości. Czasami nie warto szukać daleko, wystarczy rozejrzeć się w okolicy. Te małe salony są niekiedy lepiej zaopatrzone niż ogromne domy mody. Po wstępnej przymiarce trzeba było troszeczkę wszyć tu i ówdzie oraz oczywiście mocno ją skrócić. Półtora miesiąca i trzy przymiarki później odbierałam sukienkę dzień przed uroczystością.

Garnitur – podobnie jak z sukienką szycie odpadało, za mało czasu. Pozostało bieganie po wszystkich znanych sieciówkach w galeriach handlowych. Zawsze myśleliśmy, że kupno garnituru to pestka w porównaniu z sukienką ślubną. Oczywiście, jeśli chce się kupić standardowy granatowy garnitur. Jednak znalezienie garnituru w stylu boho do łatwych nie należy. Jak ma wyglądać taki garnitur? W kolorach jesiennych, brązy, czerwienie, mile widziana krata. Ekspedientki wychodziły z siebie przedstawiając nam coraz to nowe stylizacje. Za każdym razem jednak to nie było TO. Odpuściliśmy temat na tydzień, czekaliśmy na nową kolekcję – jesienną. I znowu mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu. Ubraliśmy Pana Młodego.
Zaproszenia – w dniu podjęcia decyzji o ślubie wybraliśmy zaproszenia. Nie zamawialiśmy ich przez żadną stronę internetową. O wiele taniej jest pójść do lokalnego studia poligraficznego i pokazać im wzór wybranego zaproszenia. Oni zrobią resztę. 

Obrączki - muszą być zamówione minimum trzy tygodnie przed ślubem, na szczęście nie było problemu z wyborem. Jako fani „Władcy pierścienia” tylko klasyka wchodziła w grę. Polecamy małego lokalnego jubilera. Wspieramy lokalsów a dodatkowo wychodzi nas to taniej i nie traci się na jakości.

Papiery w urzędzie - pocztą pantoflową dowiedzieliśmy się, uwaga to jest bardzo ważne, że jeśli chcemy wziąć ślub cywilny musimy minimum miesiąc i jeden dzień przed ceremonią zgłosić chęć i zabukować termin do Urzędu Stanu Cywilnego. 

Dekoracje – do tego zagadnienia podeszliśmy ambitnie. Sami przystrajaliśmy ogromną pustą salę. Przygodę z inspiracjami rozpoczęliśmy od strony pinterest. Jeśli jeszcze nie masz założonego tam konta to nie ma na co czekać! Miliony pomysłów w każdym stylu. Wystarczy je tylko zrealizować. U nas przeważały słoiki ze świeczkami, trawy, bukiety z suszonych kwiatów, skrzynki i wszystkie kolory jesieni. Dwa dni przed samym weselem jechaliśmy na giełdę kwiatową zakupić żywe kwiaty do kompozycji, które układałyśmy z przyjaciółką. Nie trzeba trzymać się firm florystycznych. Każdy jest w stanie sam ułożyć kilka bukietów na stoły. Do tego kilka słoiczków ze świecami, skrzynki z alkoholem, jarzębina, trawy i mamy przystrojoną salę.

Ułożenie gości na weselu – kolejne nie łatwe zadanie gdy ma się okrągłe stoły na imprezie. W tym celu rozrysowaliśmy okręgi i rozpisaliśmy każdą osobę na jednej kolorowej zakładce samoprzylepnej. Dzięki temu mogliśmy „przesadzać ” gości między stolikami. Zdecydowanie ułatwiło nam to zadanie. 

Alkohol – nie ma co zamykać się tylko na jeden rodzaj alkoholu. Znając swoich gości postawiliśmy na wina, whiskey, piwa, piwa bezalkoholowe i oczywiście nieśmiertelną na weselach wódkę. Po uroczystości ku naszemu zdziwieniu pozostały nam kartony wódki, kilka win i jedna butelka whiskey. Bardzo pomocne okazały się przeróżne grupy na facebooku dla przyszłych Panien Młodych. Dziewczyny dzielą się swoimi doświadczeniami, wymieniają lub sprzedają dekoracje oraz polecają fotografów lub DJ w danej okolicy.
Gdy w końcu nadszedł drugi października wszystko było na swoim miejscu. Był to najbardziej magiczny, przepełniony miłością i radością dzień w naszym życiu. Mimo krótkiego czasu przygotowań wszystko udało się tak jak to zaplanowaliśmy.

Para Młoda:
Agata i Michał 

Wodzirej:
Tomasz Kuboth 

Zdjęcia: